Moja muza!
Któż nie zna powiedzenia: „Za sukcesem każdego mężczyzny stoi…”? Cóż, liczba wariacji na ten temat nie ma granic, niektóre są nawet bardziej ekstremalne niż inne. I czy naprawdę odnoszę tak wielki sukces?
A jednak przez ostatnie dwa tygodnie ta myśl nie opuszczała mnie, podziwiając wszystkie inicjatywy, które Maja spontanicznie podejmuje. Nie potrzebuje planu ani spotkania zespołu – widzi potrzebę pomocy i przechodzi do działania!
Tylko kilka ilustracji z niekończącej się serii:
Na przykład w 2002 roku dostrzegła potrzeby w domu dziecka w Wolsztynie na zachód od Poznania, gdzie przez lata, tydzień po tygodniu udzielała praktycznej pomocy, zajmowała się dystrybucją żywności, zwerbowała zespół wolontariuszy do prowadzenia korepetycje z dziećmi, zorganizowała akcje ratunkowe z pomocą międzynarodowych studentów w celu podniesienia umiejętności mówienia kilku nastolatków, aby uratować ich egzaminy ustne, umożliwiła dzieciom udział w obozach dla dzieci, które były organizowane przez kościół i… w ten sposób miała ogromny wpływ na rozwój dużej liczby dzieci!
Na przykład w 2013 roku podczas wizyty u rodziny w Kamerunie dostrzegła potrzeby w tamtejszym domu dziecka, po czym zaktywizowała zarówno przyjaciół tutaj w Polsce, jak i osoby zaangażowane w Kamerunie do różnych form pomocy!
I tak dostrzega teraz w 2021 r. potrzeby „nowych” studentów zagranicznych w Poznaniu, z różnych krajów afrykańskich, którzy są tu rzucani na głęboką wodę bez ciepłej kurtki, bez przygotowania kulturowego i bez kontaktów. I po raz kolejny działa i zapewniając konkretne paczki pomocy i kontakty osobiste w ciągu kilku dni, pozwala tym studentom mimo wszystko czuć się bardziej swojsko!
Jesteśmy wdzięczni za wszystkie możliwości Bread of Life, ale… tak czy inaczej chodzi o serce!
Maju, kocham cię!